@borys
@szmer.infoAnarchiście rozwiązuje swoje problemy po przez gównoburzę w internecie odcinek 103285102581
Jak ostatnim razem byłem w Christianii to było dość ewidentne że nie jest to żadna "oddolna przestrzeń samoorganizująca się" tylko wielki rynek dla gangów. Fakt istneinia tego miejsca w takim stanie nie powinien nikogo cieszyć
Co ma piernik do wiatraka? Ani ja ani Harcerz nie odnosimy się do oświadczeń tylko do faktu ze oświadczenia są jedyną metodą na "rozwiązywanie" problemów będących standardem w większych skupiskach ludzi. Jeśli waszą odpowiedzią na "ruch ma ewidentny problem z radzeniem sobie z większością sytaucji" jest "ale oświadczenie..." to tak naprawdę tylko potwierdzacie postawione zarzuty
Ale co poza wycofanie się sugerujesz? Ja zbojkotowałem przychodznie (i syrene swoją drogą) na kilka lat przed tym jak nawet zaszedł tam pierwszy "medialny" gwałt. Jako jednostka to byłą jedyna możliwość działania, oczywiście w kolektywie też zazwyczaj przychylałem się do decyzji mających dążyć do izolacji tego kolektywu, no ale to nie jest tak że mamy anarchistyczny sąd który może na przycho nałożyć karę, albo anarchistycznego detektywa któy moze bliżej zbadać sprawę. W sytuacji kompletnego braku strutór jedynymi możliwymi decyzjami jest albo przemoc albo ostracyzjacja.
imho to nie jest kwestia nurtów myślowych ani praxis tylko zdrowego rozsądku i zrozumienia w jakis sposób zdrowe społeczeństwo ma funkcjonować. Większość osób nie wymaga tego żeby dziad z brodą powiedział im że ludzie mieszkający razem potrafią się kłócić i trzeba ustalić zasady działania, a squot nie jest po prostu sytuacją gidze masz kilku współlokatorów więc nie można bazować na zasadach ala "ej mordo, proszę zmywaj po sobie bo to wkurwiające jak tego nei robisz". Można stworzyć prosty schemat działania A -> B -> C -> D -> E, który nie dość tego że ułatwia roziwązywanie konfliktów to jeszcze legitymizuje decyzje kolektywu. (Nie wiem prosta sprawa, zachodzi sytuacja, zaczyna się od upomnienia w cztery oczy, potem przechodzi do zgłoszenia na kolektywie i wymóg zobowiązania się do nie popełniania danego czynu/łamania zasady ustalonej wcześniej, potem sankcje jak utrata możliwości podejmowania decyzji w ramach kolektywu, potem poinformowania o ewikcji). Świat to nei utopia, czasami zamiast prób stworzenia perfekcyjnego społeczeństwa trzeba zacząć od tworzenia czegoś co działa sprawnie
Ale to nie jest pierwszy raz kiedy coś takiego się wydarzyło, to po prostu najbardziej ekstremalny przykład tego. I w zasadzie bardzo dobrze pokazuje cały problem. Kolektywy mieszkalne wymagają procedury usunięcia kogoś z przestrzeni jeśli z taką osobą jest jakiś problem. Czasami dla wałsnego dobra trzeba kogoś wypierdolić, to normalne, i to jest coś co powinno zawsze być brane pod uwage przy tworzeniu takiej przestrzeni. Jednak czegoś takiego nie było, wybuchały coraz większe i większe spiny o to i skończyło się tak jak skończyło. Okazuje się jednak że jako grupa polityczna nie jesteśmy sobie w stanei poradzić z tak podstawową kwestią jak "ktoś jest dla nas zagrożeniem i to zagrożenie musi zostać usnięte" bez przemocy z obu stron. Brak czy obecność mieszkań nie zmienia faktu że nie jesteśmy w stanie ustalać i utrzymywać pewnych zasad
Dobra ale co proponujecie w takim razie? Ruch nie radzi sobie z przemocowymi zachowaniami, ale też kompletnie nie radzi sobie z rozwiązaywaniem konfliktów, ani nawet wyciąganiem wniosków z wydarzeń. Konflikt Syrena-Przychodnia trwał od lat i ciężko się dziwić że eksplodował jak był konsekwentnie podsycany przez obie strony. Skutkował to pozbawieniem domu i prawdopodobnie traumą psychologiczną serii osób. Szeroko pojęty ruch, czy to polski czy warszawski, w dużej mierze zają się pisaniem oświadczeń na wszelakich portal społecznościowych. Nie powstały żadne systemy radzenia sobie z takimi sytuacjami, nie było nawet propozycji zastanowienia się nad cyzmś takim, mało kto przyjżał się tej sytuacji dokładniej, wnioski nie zostały wyciągnięte. Jeśli nie jesteśmy w stanie poradzić sobie z czymś takim, i jest to na tyle wyraźne że nawet normalsy znają pojęcie "wojna squotów" to czemu ktokolwiek miałby dołącząć się do ruchu czy w nim pozostać. Dla mnie to tylko potwierdzenie że anarchizm jako idea faktycznej organizacji społecznej należy zostawić w XX wieku i dążyć do przodu, budując nowe pomysł na bazie wiedzy z poprzednich porażek. W innym wypadku zostaje nam to, czyli pisanie kolejnego oświadczenia, dwa lata po sprawie, w sytuacji kiedy nawet same osoby poszkodowane częściowo przestały zajmować się tematem